Home
Home : Literature : International
 » Pierwsza Praktyka Zen: 1:4:2 LeczĄcy oddech
 
Ming Zhen Shakya

Pierwsza Praktyka Zen: 1:4:2 LeczĄcy Oddech

CZĘŚĆ III: PRAKTYKA
by Ming Zhen Shakya, translation by Fa Yin
    Droga rządzi się tylko dwoma prawami:
    Rozpocząć i Kontynuować.
     
          - Christmas Humphreys

We wschodnich religiach kontrolowanie oddechu jest pierwszym zadaniem początkującego. Większość teorii głoszonych na poparcie tej niezwłocznej konieczności regulowania oddechu ma charakter pseudonaukowy: twierdzi się, że „prana”, „qi” lub „chi” – siły, które uważa się za pozytywne, męskie i słoneczne – są zawarte w powietrzu. Techniki oddechowe są więc stworzone po to, aby pomóc ciału we wchłanianiu, krążeniu i zatrzymywaniu tych sił. Jest nieistotne czy te teorie są zgodne z nauką czy nie. Rzecz w tym, że cały system Jogi wymaga dokładnego wyobrażenia sobie tych sił, a jakkolwiek osobliwie takie wyjaśnienia mogą brzmieć, muszą być przyjmowane jako czysta prawda i z pełną wiarą.

Podobnie, każda instrukcja pochodząca z książki bądź od mistrza musi być zaakceptowana bez zbędnej analizy. Jest zawsze dużym błędem intelektualizacja tego co może być zrozumiane tylko intuicyjnie. Jest to błędem, ponieważ wszystko co podchodzi pod krytykę nie jest zwykle niczym więcej niż zgubną próbą ego zniszczenia praktyki.

Niemniej jednak są pewne względy fizjologiczne, które gdy są rozumiane choćby tylko szczątkowo, mogą wpłynąć na akceptację tych instrukcji. Rozważmy je pokrótce:

Wszystkie praktyki medytacyjne mają za zadanie wywołanie trzech następujących poziomów wyższej świadomości: koncentracja, medytacja, samadhi. Wszystkie te stany wymagają przekroczenia ego.

Kiedy się koncentrujemy tracimy poczucie czasu i siebie. Pozostaje tylko problem lub muzyka lub dramat – cokolwiek to jest na czym się koncentrujemy.

Medytację definiuje się jako stan w którym ego jest przekroczone: a znaczy to, że w stanie medytacji nie może być żadnych myśli typu: ja, mnie, moje itp. Kiedy medytujemy, zachowujemy wszystkie warunki koncentracji, lecz dodatkowo pewne obszary naszego mózgu zostają pobudzone, i przy końcu medytacji doświadczamy uczucia euforii. Te obszary istnieją przeważnie w niewerbalnej, nie-logicznej stronie naszego mózgu, stronie, która operuje na wzorach, rytmach, kształtach i kolorach. Stąd, większość technik medytacyjnych zawiera jantry i mantry – kolorowe, geometryczne wzory lub powtarzane wyrażenia. Gdy medytujemy nad różą, tzn. mentalnie rekonstruujemy nasze doświadczenie róży – wrażenie jej dotyku, zapachu, koloru, jej fizyczne kształty itp., róża rozbłyśnie nagle w naszym umyśle, a euforia która będzie towarzyszyć temu wrażeniu „Idealnej” róży przekona nas, że widzieliśmy doskonałość. Medytacja wywołuje zachwyt, który może trwać nieokreślony czas.....dni a nawet tygodnie. Świat wydaje się wtedy tak piękny i doskonały jak ta róża. Ten stan pozbawionego ego zachwytu nad wszystkim dookoła jest nazywany Kensio.

O ile nie ma nic seksualnego w medytacji, o tyle Samadhi przypomina orgazmiczną ekstazę. Jest możliwe pozostawać w tym nieopisanie błogosławionym stanie przez godziny.

Tak jak mózg składa się z dwóch, w większości niezależnych półkul, tak samo autonomiczny system nerwowy jest podzielony na dwoje: sympatyczny system nerwowy, który jest pobudzony w odezwie na strach, impuls „walcz bądź uciekaj”, a także podczas wytrysku nasienia. Jego podstawowym przekaźnikiem jest adrenalina. Ciało jest poddane szybszemu biciu serca, wyższemu ciśnieniu krwi oraz suchości w ustach. (Pomyśl jak wstajesz aby przemówić przed grupą ludzi....serce Ci wali, a z braku śliny usta przywierają do zębów).

Parasympatyczny system nerwowy, z drugiej strony, włącza się przy pobudzeniu seksualnym oraz podczas przygotowań do spożywania posiłku. Spada szybkość bicia serca oraz obniża się ciśnienie krwi, wyzwala się obfite ślinienie. Stąd czasowniki określające jedzenie i kochanie się są podobne.

Ból fizyczny lub jakikolwiek strach pobudzają system sympatyczny...jest to przeciwny biegun od tego, do którego dąży poszukiwacz Samadhi. Medytujący potrzebuje aby system parasympatyczny osiągnął ekstazę. Stąd, musi on unikać bólu fizycznego i strachu. Chwytanie tchu lub duszenie się spowoduje paniczną reakcję. Bolesne pozycje siedzące lub niewłaściwe techniki oddechowe są destrukcyjne dla każdej praktyki medytacyjnej.

Mimo wszystko oddech musi być uregulowany. Z pewnych niejasnych powodów, pozbawienie tlenu często łączy się z doświadczeniem ekstazy. Wiele przypadków „bliskich” śmierci, jak również przypadki narkozy azotowej lub uduszenia erotycznego, jest spowodowane między innymi redukcją dopływu tlenu do mózgu. Jest praktyką wśród joginów ucinanie membrany pod językiem a następnie wyciąganie i wydłużanie języka., tak żeby można go było umieścić w gardle i w ten sposób odciąć dopływ powietrza. Jednak nie należy do praktyk Zen ani wiązanie sznura wokół gardła ani wydłużanie języka.

Buddyści Zen regulują oddech, sprawiając, że staje się coraz doskonalszy i delikatniejszy, stopniowo go spowalniając, lecz zawsze to medytujący kontroluje jego przebieg.

Powtórzmy jeszcze raz: medytacja wymaga aby ego zostało przekroczone. Na nieszczęście, niczego na świecie ego nie boi się bardziej niż zostać przekroczonym. Z tego powodu, kiedy osoba stara się wykonywać instrukcje i nie zostaje to uwieńczone natychmiastowym sukcesem, albo gdy wykonywanie otrzymanej przez nią praktyki staje się nudne bądź niewygodne i chętnie byłaby ona w każdym innym miejscu tylko nie na poduszce do medytacji, jej ego zacznie stwarzać przeszkody, niepotrzebnie analizując praktykę. Człowiek taki zaczyna formułować opinie odnośnie instrukcji, które otrzymał. Zaczyna poddawać w wątpliwość konieczność tak ścisłego stosowania się do zaleceń. Nie może on zrozumieć jaką by to zrobiło różnicę gdyby zmienił, na przykład, kilka punktów lub wymagań. Co może być złego w lekkich odchyleniach? Właśnie tym, myśli sobie, jest medytacja.....na pewno nie operacją mózgu.

Przyjaciele lub instrukcje z innych książek dopełnią zniszczenia. Będą go one zapewniać, że istnieją techniki lepsze niż te, nad którymi on pracuje. Zaoferują mu odpowiednie świadectwa dotyczące skuteczności wszystkich praktyk, z wyjątkiem tej, którą on otrzymał. Zaczną się pojawiać pytania odnośnie wiarygodności jego praktyki. Czy to co on robi to jest autentyczny, prawdziwy Zen? Mistrz taki – a – taki z takiej – a – takiej świątyni daje zupełnie inne praktyki swoim nowym uczniom, a mistrz taki – a – taki na pewno wie co jest najlepsze. I tak na okrągło. Początkujący jest zasypywany wszelkiego rodzaju radami pochodzącymi od ludzi, którzy najwyższe stany świadomości osiągnęli na krześle dentystycznym. Początkujący, spragniony sukcesu, wiedząc, że niczego nie osiągnął w ciągu dwudziestu minut, które poświęcił na praktykę, jest gotowy na zmianę. Zadana praktyka, będąc podkopaną przez ignorancję i wątpliwości, upada. Wszystkie praktyki upadną podobnie, czego przyczyną jest zawsze człowiek a nie technika.

Jako wstępną praktykę medytacyjną moglibyśmy dać którekolwiek z tuzina różnych ćwiczeń. Wszystkie byłyby jednakowo dobre. Ale nie pogubmy się. Zaczniemy od tzw. Leczącego Oddechu 1:4:2. To jest ćwiczenie, które zostaje dane i właśnie to ćwiczenie musi być doskonalone. Nieważne jak trudnym się ono może wydawać, musi być ono celem. Nie ma mowy o żadnym eklektyzmie. Nie bierzemy części jednego ćwiczenia i przyklejamy go do części drugiego, aby stworzyć jakieś bardziej akceptowalne trzecie. Nie pracujemy także równocześnie nad jakąś inną praktyką. I oczywiście nie zadowalamy się jakimś połowicznym sukcesem. Praktyka musi być wykonywana dokładnie, w sposób pełny i wyłączny. Technika ta musi być doskonalona aż do perfekcji. Żadne inne ćwiczenie medytacyjne nie może być podejmowane dopóki to nie jest doprowadzone do całkowitej perfekcji.

Wszystkie instrukcje w Buddyźmie są lekcjami pokory. To ego jest tym, kto wpycha nas w kłopoty i ego jest tym, kto nas w nich trzyma. Nie powinniśmy nazywać siebie uczniami (disciples), jeżeli nie potrafimy zachować choćby minimum dyscypliny.

Z powodu tego, że ćwiczenie zakłada kontrolowanie oddechu, praktykujący musi uważać wykonując instrukcje. Przed rozpoczęciem ćwiczeń jogi lub medytacji trzeba zawsze skonsultować się z lekarzem. Dla ludzi mającymi problemy z oddychaniem takie ćwiczenia mogą być szkodliwe. Nawet normalni, zdrowi ludzie mogą sporadycznie doświadczać zawrotów głowy bądź omdleń. Przy pierwszym znaku takich problemów trzeba przerwać ćwiczenie, a wznawiać je tylko stopniowo i za zgodą lekarza. Pierwsza praktyka: 1:4:2 Leczący Oddech.

Pierwszym ćwiczeniem jest oddychanie w stosunku 1:4:2, tzw. Leczący Oddech.

Ponieważ części stosunku pozostają niezmienione, jeżeli wszystkie z nich pomnożymy przez tę samą liczbę – pomnożymy je przez 4, otrzymując stosunek 4:16:8.

Rozpoczynamy w cichym miejscu, w którym zakłócenia są na minimalnym poziomie, siedząc w pozycji lotosu (patrz instrukcje poniżej), wyprostowani i jednocześnie zrelaksowani. Jeżeli pozycja lotosu jest zbyt trudna, można siedzieć w pozycji pół – lotosu, lub w każdej innej pozycji, która nie powoduje przygarbienia.

Jeżeli jest to możliwe zapalamy kadzidełko o delikatnym i przyjemnym zapachu.

Lekko przymykamy oczy i powtarzamy krótką, jednolinijkową modlitwę lub mantrę trzy razy. Może to być cokolwiek prostego, np. „Panie, pomóż mi Cię poznać”, „Chronię się w Buddzie”, „Om”.

Zacznij ćwiczenie wydychając całą zawartość powietrza z płuc. Osiąga się to poprzez wolne napięcie mięśni brzucha. Kiedy już opróżnisz płuca, wyobraź sobie, że próbujesz wcisnąć pępek w kręgosłup.:

1. Zacznij cykl wciągając powietrze przez okres 4 sekund. Wyobraź sobie, że Twoje ciało to miech. Twój nos to dysza wylotowa, a brzuch i kręgosłup to rączki. Aby napełnić miech do pełna jest konieczne odciągnąć od siebie rączki. Dlatego wypychasz brzuch podczas wdechu. Postaraj się nie wydawać żadnego dźwięku gdy to robisz. Kiedy wdychasz Twoje ramiona uniosą się lekko, mięśnie staną się napięte z powodu nadmiernego napełnienia płuc.

2. Wstrzymaj powietrze w płucach odliczając 16 sekund.

3. Wydychaj powietrze w dwóch częściach. Najpierw, licząc do 4, po prostu pozwól powietrzu wypłynąć z płuc, bez wysiłku, gdy Twoje ramiona opadną. Następnie, licząc do 4, napnij mięśnie brzucha, wypychając pozostałe w płucach powietrze – jak gdyby ściskając miech. Podczas wydechu wyobraź sobie, że pod nosem masz małe piórko. Twój wydech powinien być tak delikatny, aby nie zostało ono poruszone.

4. Natychmiast powtórz cykl, wdychając przez 4 sekundy.

Niektórym ludziom łatwiej jest liczyć używając obcojęzycznych słów, które nie mają skojarzeń w lewej półkuli mózgowej. Mogą to być np. hinduskie słowa: Puraka (napełnienie), Kumbhaka (naczynie pełne), Rechaka (opróżnianie), lub też japońskie: hitotsu (raz), futatsu (dwa), i mittsu (trzy), liczone z dodatkowymi uderzeniami. I tak na przykład, wdech liczony do czterech byłby: Pu – ra – ka – dedum.

Ćwiczenie jest skończone po dziesięciu cyklach oddechowych. Mimo, iż inne formy medytacji nie powinny być podejmowane dopóki Leczący Oddech nie zostanie wydoskonalony, hatha joga lub tai chi chuan są z pewnością pomocne...oczywiście tak długo, jak nie zaczniesz wykonywać tych ćwiczeń „pod publikę”. Pokrótce – twoje ego nie może wtrącać się do tego procesu.

Wstrzymanie oddechu na 16 sekund może być dla niektórych za trudne. Dlatego, skoro nie możesz wstrzymać oddechu licząc do 16, spróbuj zrobić to licząc do 12, a gdy to zacznie ci przychodzić z łatwością, postaraj się osiągnąć 16. Jeżeli 12 sekund jest dla Ciebie zbyt trudne spróbuj wstrzymać oddech na 8 lub nawet na 4 sekundy i stopniowo pracuj nad wydłużeniem tego okresu.

Twoje nastawienie powinno być takie, że masz całe życie aby doskonalić to ćwiczenie. Leczący Oddech jest czymś więcej niż tylko ćwiczeniem wstępnym. Jest on sam w sobie zupełną, samoistną medytacją. Dlatego nie powinieneś się spieszyć z doskonaleniem go. Kiedy osoba udoskonali pierwszy poziom, po prostu pomnaża proporcje, aby wzmóc trudność. Więc, po co się śpieszyć?

Pozycja lotosu jest pozycją trudną. Jeżeli przyjęcie jej przychodzi ci z trudnością poniższe wskazówki mogą być pomocne:

1. Siądź na małej, średniotwardej poduszce, takiej, która podniesie Twoją kość ogonową o kilka centymetrów. To umożliwia „trzypunktową” pozycję, w której masa ciała jest rozłożona na kręgosłup i kolana. Ta pozycja jest łatwiejsza do wyćwiczenia niż tradycyjna, indyjska wersja, gdzie siedzi się w lotosie na płaskiej powierzchni. Siedź na krawędzi poduszki.

2. Wyprostuj i wypnij kręgosłup tak mocno jak to tylko możliwe. Klatka piersiowa powinna być wyrzucona daleko w przód. To zmienia oś ustawienia miednicy na bardziej korzystną.

3. Umieść prawą kostkę na lewym udzie. (Uda i kolana powinny być skierowane w przód, a nie na zewnątrz, jak w innych wariantach pozycji lotosu). Prawe kolano powinno dotykać podłogi. Kontynuuj dopiero gdy prawe kolano jest poprawnie ułożone i może utrzymywać ciężar ciała.

4. Zegnij lewą nogę w kolanie i umieść stopę na prawym kolanie. Chwyć stopę i ostrożnie naciągnij ją na prawe kolano. Uważaj, aby nie przesadzić z siłą. Zacznij liczyć. Początkowo pojawi się ból związany z przyjęciem takiej pozycji. Kiedy ból stanie się zbyt duży, delikatnie zdejmij stopę. Jeżeli w poniedziałek udało ci się doliczyć do trzech, spróbuj osiągnąć cztery we wtorek, a pięć w środę. Wiązadło kolana stopniowo się poluzuje. Za kilka tygodni będziesz mógł usiedzieć w lotosie przez około 5 minut. Za kilka miesięcy utrzymasz tę pozycję przez pół godziny.

Oczywiście gdy da się już wygodnie siedzieć w lotosie, kręgosłup jest zrelaksowany i wyprostowany w normalnej, zbalansowanej postawie (bez zgarbienia). Trzeba uważać aby nie przechylać się na lewo i prawo. Dłonie mogą po prostu spoczywać na podołku lub prawa dłoń może leżeć na lewej, wewnętrzne stronie dłoni zwrócone ku górze, z kciukami lekko stykającymi się. Z tego powodu, że nauka lotosu jest bolesna, wysiłki podejmowany w celu osiągnięcia go powinny następować po a nie przed medytacją. (Ból uaktywnia sympatyczny system nerwowy, przeciwnika medytacji).

Pozycja lotosu jest zwykle przyjmowana w japońskich Zendo. W chińskich klasztorach Chan jest przyjmowana pozycja taoistyczna (pół – lotos). W większości zachodnich ośrodków nauczycieli zwykle nie obchodzi to co osoba robi ze swoimi nogami, natomiast stają się oni bardzo wybredni i drobiazgowi odnośnie mudr (ułożenia rąk) i często oburzają się jeżeli ręce praktykującego są ułożone inaczej iż w instrukcjach. (Wiele razy moje ręce były oklepywane, odciągane i poprawiane w co najmniej czterech ośrodkach medytacji). Największym źródłem konfliktów jest kolejność ułożenia rąk: czy prawa dłoń powinna spoczywać na lewej czy odwrotnie?

Podręczniki są niewątpliwie źródłem zamętu. Fotografie bywają odwrócone przy drukowaniu, dlatego dłonie Buddy lub Boddhisattwy wydają się ułożone przeciwnie niż są w rzeczywistości. Ludzie uczą się na fotografiach i są przekonani, że naśladują autentyczną mudrę.

Jest kilka powodów, aby umieścić prawą dłoń na lewej. Po pierwsze istnieje potwierdzenie w pozycji gotowości wśród adeptów sztuk walki, gdzie prawa dłoń, zaciśnięta w pięść ( wewnętrzna strona dłoni zwrócona ku dołowi, z kciukiem i palcem wskazującym skierowanymi ku klatce piersiowej), symbolizuje siłę, a lewa spoczywająca otwarta, wewnętrzną stroną w dół, na prawej dłoni reprezentuje intelekt. Pozycja ta oznacza władzę rozumu nad siłą.

Kiedy jednak wojownik poświęca się praktykom duchowym pięść zostaje otwarta i zwrócona ku górze, pokazując tym samym, że sama nie jest bronią, ani że nie trzyma żadnej – jest to podstawowy powód, dla którego w kulturze zachodu mężczyźni ściskają sobie ręce na powitanie. Pięść, z lewą ręką ciągle opartą na kostkach prawej, zostaje po prostu odwrócona, a palce otworzone. To oznacza medytacyjny stan odbierania, postrzegania. (Pamiętaj, że siła jest rodzaju żeńskiego oraz jest posłuszna. Patrz: rozdział 1: Shakti/Shiva – siła oraz prawo, któremu siła ulega.)

Po drugie, według świadectw buddyjskiej ikonografii, Buddowie, łączeni z różnymi czakrami, są rozpoznawani, przede wszystkim, według pozycji ich dłoni. Czterej pierwsi Buddowie Dżniany – Wschodu, Południa, Zachodu i Północy - są zawsze przedstawiani z lewą dłonią spoczywającą na podołku a prawą wykonującą cztery podstawowe mudry : dotykającą ziemi (wewnętrzna strona dłoni zwrócona w dół z palcami dotykającymi ziemi), dającą (dłoń zwrócona ku górze, paznokcie dotykają ziemi), otrzymującą (dłoń zwrócona ku górze, spoczywająca na lewej), oraz uspokajającą (dłoń trzymana w górze, wewnętrzna strona zwrócona od siebie).

Zen jest gałęzią Mahajany, a jako Buddyści Mahajany jesteśmy szczególnie oddani Buddzie Amitabie, Nieskończonej Jasności i Władcy Zachodu, oraz jego boskiemu potomkowi, Boddhisattwie Awalokiteśwarze Guan Yin (Kwannon). Zwykle oboje Budda i Boddhisattwa są przedstawiani z dłońmi ułożonymi w następującej mudrze – wewnętrzne strony dłoni zwrócone ku górze, prawa dłoń spoczywająca na lewej.

Mimo to Ci, którzy wolą umieścić lewą dłoń na prawej, mogą to uczynić.

Ze wszystkich pozycji, pozycja lotosu najbardziej sprzyja zrelaksowaniu. Jej zalety mogą leżeć w umieszczeniu ciężaru na pewnych punktach uciskowych ciała, prawdopodobnie wzdłuż meridianów wykorzystywanych w akupunkturze. Kiedy te punkty są stymulowane organizm zaczyna wydzielać endorfiny oraz inne relaksujące związki chemiczne.

Ponieważ spokój jest bardzo ważny dla powodzenia ćwiczenia, powinniśmy unikać kofeiny oraz innych środków pobudzających. Jeżeli masz w zwyczaju zaczynać dzień filiżanką kawy lub herbaty powinieneś wykonywać praktykę przed zjedzeniem śniadania. Jeżeli jednak jest to niemożliwe poczekaj aż efekty porannej kawy lub herbaty przeminą zanim zaczniesz.

Niektóre leki często osłabiają zdolność koncentracji u osób przyjmujących je. Trzeba wziąć to pod uwagę planując praktykę.

Znakami postępu w praktyce są:

    1. Delikatne uczucie mrowienia w ramionach podczas wydechu.
    2. Niemożliwość utrzymania miarowego liczenia, z powodu odpływania w przyjemną pustkę umysłu.
    3. Formowanie się w polu widzenia (za zamkniętymi powiekami) kształtów, które obracają się, falują lub migoczą w odcieniach szarości bądź opalu.
    4. Ogarniające uczucie jak gdyby mózg zaczynał wirować.
    5. Uczucie zawieszenia wewnątrz złotej chmury lub mgły.
    6. Zapadanie w wydłużone okresy braku lub ledwo dostrzegalnego oddychania.
    7. Słyszenie niezwykłych dźwięków, jak np. odgłosy dzwonu, grzmoty, brzęczenie, albo autorytatywny aczkolwiek łagodny głos, który prowadzi lub zachęca; (Jeżeli jednak słyszane są głosy złe, napominające lub grożące praktyka powinna być przerwana i wznawiana tylko w obecności mistrza Czan. Nie bagatelizujcie tego. Wiele osób doświadcza strasznych halucynacji.)
    8. Utrata poczucia czasu – niezdolność oceny okresu czasu jaki upłynął podczas praktyki.
    9. Wywracanie się oczu ku górze lub też ich ucisk.
    10. Uczucie odrętwienia w dłoniach, jak gdyby były na nich rękawiczki.
    11. Chwilowe, ale bardzo wyraźne obrazy (jak np. pokoju lub pejzażu) przemykające przez świadomość.
    12. Jaskrawo kolorowe lub oślepiająco białe kształty geometryczne wypełniające pole widzenia za zamkniętymi oczyma.
    13. Uczucie euforii po zakończeniu ćwiczenia.

Postęp w praktyce medytacji może być także mierzony dramatycznym obniżeniem napięcia nerwowego oraz możnością uwolnienia się od nałogów alkoholu, tytoniu, środków uspokajających, pobudzających oraz nasennych.

Ostatnia sprawa. Nigdy nie dyskutujemy z nikim na temat praktyki. Początkujący zwłaszcza zwykle nie potrafią się oprzeć pokusie polecania innym swojej praktyki. Karą jaką muszą zapłacić za to naruszenie dyscypliny jest szybka utrata zdolności koncentracji. Stają się tylko obserwatorami i komentatorami własnej praktyki. Zamiast po prostu wykonywać ćwiczenie obserwują oni siebie wykonującymi ćwiczenie, myśląc o każdym kroku i oceniając jakość wykonania, aż w końcu wplątują się w strumień świadomości i zaczynają myśleć o tysiącu różnych rzeczy. W tym momencie ich umysł skacze jak „pijana małpa” a praktyka jest zrujnowana. Czasami potrzeba kilku lat aby przywrócić zdolności, które zostały roztrwonione w przeciągu kilku minut niewinnej paplaniny. Dlatego nigdy nie dyskutujcie na temat swojej praktyki z nikim innym niż z mistrzem Czan lub lekarzem.

Osoby, które nie mają trudności z wykonywaniem ćwiczeń głębokiego oddychania, nie muszą się ograniczać do dziesięciu cykli. Rzeczą istotną jest tutaj ciągłe doskonalenie praktyki, aby uczynić oddech tak subtelnym, a ruchy ciała takimi niepostrzegalnymi, żeby ktoś siedzący obok nie wiedział do końca czy siedzi koło manekina czy żywego człowieka.

Wariant Leczącego Oddechu

Zakończymy ten rozdział wariantem Leczącego Oddechu, który choć bardziej zaawansowany, może być używany z dużą korzyścią w połączeniu z Leczącym Oddechem. W tym ćwiczeniu płuca są utrzymywane puste zamiast pełnych. Zwykle po kilku cyklach Leczącego Oddechu następuje tyle samo cykli jego wariantu.

Po prostu wydychaj powietrze przez 8 sekund, utrzymaj puste płuca przez 16 sekund i wciągaj powietrze przez 4 sekundy, po czym natychmiast powtórz cykl. Nie wysilaj się nadmiernie aby utrzymać proporcje. Jeżeli nie jesteś w stanie utrzymać pustych płuc przez 16 sekund, zmniejsz okres do 12, 8 a nawet 4 sekund i staraj się go stopniowo wydłużać aż do 16, bez poczucia rywalizacji.

 
back   back  
 
Last modified: July 11, 2004
Produced by ZATMA
inf@zatma.org